Przejdź do głównej zawartości

Come back! Praha(hahaha)!


Halu! Tak, to ja, w końcu, nie? Pewnie ktoś tęsknił za moim głupim pisaniem. Na pewno. I to nie jedna osoba. Znajdzie się ich garść. Tak więc wracam. Nie wiem czy tylko na jeden dzień czy na dwa, czy tam na wieczność. W sumie, wiecznie tu będę, tak czy siak, ale... Brawo, napisałam tyle bezsensu zdań. Jest forma.

W związku z moimi życiowymi zawirowaniami: upadaniu, podnoszeniu, upadaniu, podnoszeniu i znowu upadaniu, przy czym teraz nawet nie mam siły, chęci i możliwości by wstać, jakoś ciężko było zmobilizować mi się na coś ambitniejszego ponad to co robię. Czyli ponad to, że jeżdżę na uczelnię i wracam, ewentualnie zahaczę o jakiś mecz Jastrzębskiego Węgla czy ROW-u Rybnik i to byłoby na tyle. Zdarzyło mi się pojechać w marcu do Pragi. W sumie to dzisiaj żałuję, bo chyba "wyczerpało" to moje ostatnie pokłady energii i "odchorowuję" ten wyjazd aż do dziś. Nie no, żeby nie powiedzieć, że było beznadziejnie, bo zawsze, uwierzcie ZAWSZE, może być gorzej, to powiem tak: Praga mnie nie zachwyciła. Drugi raz, z uśmiechem na ustach do niej nie pojadę. Po prostu.

Dobrze, pewnie argument "po prostu" nie jest zbytnio wystarczający i obrazujący moją jakże rozbudowaną myśl, dotyczącą wyjazdu, ale... Pewne rzeczy warto przemilczeć. Naprawdę, warto. W skali 1-10, daję 3, więc wiecie, nie było tylko samych minusów. Skupię się na plusach! A te uwieczniłam na fotografiach.




















Co mi się podobało w Pradze? Owszem, były takie miejsca. W sumie, całe Stare Miasto jest przesympatyczne. Ludzi od groma czy to w dzień, czy w nocy. Jak na stolicę przystało. Ale ja lubię właśnie ten zgiełk dużych miast. To nakręca do działania, że skoro świat tak biegnie, to należy podążać za nim. Ponieważ cała podróż po Pradze odbyła się "na nogach", nie było mi dane zobaczyć wszystkiego, ale naprawdę... To co zobaczyłam w zupełności mi wystarczy i podziękuję za resztę.
Stare Miasto - odhaczone
Most Karola - odhaczony
Masa innych mostów - odhaczone
Hradcany, a raczej ich widok panoramy - odhaczona
Zdjęcia nad Wełtawą - odhaczone
Praga nocą i dniem - odhaczona
Czekolada Studentska - odhaczona
Także to tyle plusów. :)

Nie chcąc dłużej już zanudzać swym, jakże bezsensownym pisaniem, pozostawiam Was z kolejną porcją zdjęć. Mam nadzieję, że chociaż w Waszym mniemaniu, pokazałam Pragę z lepszej strony, niż widziałam ją naocznie. Haha, jestem okrutna...










W sumie to łabędzie też były sympatyczne.















Ano, absurd czeskich chodników. Latarnie na środku. Całkiem spoko.








O, i praskie wiewiórki. Takie urocze.























PS. Jeżeli jednak, po tej mojej pisemnej i fotograficznej (nie)rekomendacji nadal marzycie by pojechać do Pragi i stanąć na Moście Karola i przejść się uliczkami Starego Miasta to... Spójrzcie na pierwsze zdjęcie i na nazwę Karlin. Obiecuję, że jak się zgubicie, to ta nazwa się nie zgubi.

PS2. W sumie to... WESOŁYCH ŚWIĄT! :)

Do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kawałek czasu.

Mam odrobinę wolnego czasu, przed ogarnięciem się do Beaty, by zobaczyć mecz Lecha z Bełchatowem. ;)) Wróciłam do domku. Wczoraj byłam u babci. Przeczytałam kolejną książkę. Tym razem "Nie całkiem do pary". Hm... Szczerze mówiąc, przeżyłam kolejne rozczarowanie, w ciągu ostatnich 5 dni. No cóż. Laska zakochana od trzech lat w facecie, który wyjeżdża na "występy letnie" do teatru, ogólnie są ze sobą... Związek już od początku był dziwny. Taki zupełnie... nie do pary. Podtrzymywała go tylko Tracey. No cóż. Myślałam, że będzie bardziej rozwinięty jeden z wątków dotyczący Buckley'a (późniejszego NAJ NAJ NAJ przyjaciela), ale z tym też wyszło jakoś tak, nijako. Ogólnie, podziwiam siebie, że dokończyłam tę książkę. Cóż, jednak opis z tyłu książki, nie zawsze odzwierciedla nasze przypuszczenia o książce. Chyba, że mam za wysokie wymagania. Cóż. Na szafce pozostał jeszcze jeden tytuł. "Po prostu idealnie!" i może, jak wrócę cała ze Szczerbic, to się nią za

Cause you make feel like, I’ve been locked out of heaven

Wypadałoby się odezwać. Choć ostatnio jakoś nie widzę większej potrzeby, no ale. Możliwe, że są jacyś amatorzy 'mojego życia'. ;))) Mniejsza, naprawdę. Wypadałoby zacząć od początku. Ale chyba najpierw zacznę od tego, że właśnie okupuję mój ukochany pokój, którego mi tak bardzo brakuje. Tak, to takie miejsce na tej ziemi, gdzie bym mogła się zagnieździć do końca życia. Tyle, że najchętniej przeniosłabym go np. do Katowic. (; Albo do Poznania. W zależności, gdzie bym spędzała cały swój czas. Poznańska wyprawa była czymś w rodzaju 'sajens fikszyn', hehe. Było zimno i zamarzłam niemal na śmierć. Idealnie w zasadzie też nie było. 2:0 w dupę. Dodatkowo, jak zwykle stewardzi mieli nas w dupce. :* I chuj, że jedziesz miliony kilometrów w milionowym mrozie (taka tam hiperbolizacja), oni Cię i tak nie wpuszczą. Lololol. No cóż, this is life. Przynajmniej z Kaśką było bardzo śmiesznie i dziękuję jej za nocleg i za to, że wstawała razem ze mną, tak wcześnie. Oprócz tego sesja

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod