Przejdź do głównej zawartości

Cause you make feel like, I’ve been locked out of heaven

Wypadałoby się odezwać. Choć ostatnio jakoś nie widzę większej potrzeby, no ale. Możliwe, że są jacyś amatorzy 'mojego życia'. ;))) Mniejsza, naprawdę.

Wypadałoby zacząć od początku. Ale chyba najpierw zacznę od tego, że właśnie okupuję mój ukochany pokój, którego mi tak bardzo brakuje. Tak, to takie miejsce na tej ziemi, gdzie bym mogła się zagnieździć do końca życia. Tyle, że najchętniej przeniosłabym go np. do Katowic. (; Albo do Poznania. W zależności, gdzie bym spędzała cały swój czas.

Poznańska wyprawa była czymś w rodzaju 'sajens fikszyn', hehe. Było zimno i zamarzłam niemal na śmierć. Idealnie w zasadzie też nie było. 2:0 w dupę. Dodatkowo, jak zwykle stewardzi mieli nas w dupce. :* I chuj, że jedziesz miliony kilometrów w milionowym mrozie (taka tam hiperbolizacja), oni Cię i tak nie wpuszczą. Lololol. No cóż, this is life. Przynajmniej z Kaśką było bardzo śmiesznie i dziękuję jej za nocleg i za to, że wstawała razem ze mną, tak wcześnie. Oprócz tego sesja - Rudilić, Rudimolić i Dimolić. ;)))




Dimolicia nie umiem znaleźć. Mniejsza.

Narobiłam pełno zdjęć, za które nawet nie chce mi się zabierać. Ale jest dużo 'czystych' Aleksów ;)) Jedną kompilację zdjęć, w sumie, wkleję ;)



Dobra, wkleiłam dwie ;P
Hm, co dalej do Poznania? W sumie już nie ma o czym mówić. Trochę zresetowałam głowę, ale nie na długo. Gdy wróciłam w niedziele do domu, zaraz w sumie zbierałyśmy się z Palą na siatkówkę. Jeeeeeeeej, chyba w życiu tak nie grałam w siatkę! W liceum to może dwie osoby na krzyż jakoś grały, a my zebraliśmy taką dość ogarniętą paczkę, przez co mecz mógł się podobać. Co do swojej gry? Hm... Bez szaleństwa. W końcu nigdy jakoś wybitnie nie grałam. 
Po siatkówce to była taka 'posiatkarskie piwo'. ;d Czyli no, sportowcy z nas pełną parą! :D

Niedzielny wieczór był specyficzny i to co chciałam wykreślić z głowy, zakotwiczyło mi jeszcze bardziej. O ironio, czemuż mnie to spotyka? Ale jak mówią mi wokół, że niesprawiedliwie i na zapas oceniam rzeczywistość, to dobrze... Już przestaję. Jak będę płakać to Wy będziecie mnie pocieszać. :*

Na uczelni bez szału. Jak zwykle. W mieszkaniu trochę mnie denerwuje atmosfera. Tak no, właśnie. Ale teraz już chyba, przez jakiś czas nie zamierzam o tym myśleć. ;)))
Ta, jestem jakaś lakoniczna, zwłaszcza o moje wynurzenia (napisałam ten wyraz 3 razy z błędem!) sercowe, ale chyba nie do końca jest to dobre miejsce na tego typu sprawy. ;) Jednak. Powinnam skasować 3/4 notek na tym blogspocie, ale zajęłam się tymi tylko od 28.09 ;))) Tak, dla niepoznaki. 

Napisałabym o czymś jeszcze, ale w sumie, chyba nie jestem jeszcze do końca na to gotowa. Sorry. :*

Na zakończenie, podzielę się jakże radosnymi, sportowymi nowinami!
Semir strzelił i asystował we wczorajszym meczu z Metalistem, w 1/8 Pucharu Ukrainy! Ta bramka Sema dała dogrywkę! A w drugiej jej połowie, asystował przy golu tego nieszczęśnika, Levana Kenii ;))) Najważniejsze, że kolejny etap przeszli, chociaż ten początek i ta piłka wędrująca swobodnie po polu karnym Bogatinova - zgroza pańska z tą ich obroną. Naprawdę. 


Taki tam, skrót z wczorajszego spotkania. Ech, dlaczego komentarze na yt, chwalą tego idiotę Kenię? Bo wszedł świeży w dogrywce i w końcu trafił do siatki? Nie zrozumiem świata.

No i Jastrzębski pokonał Rennes Volley 35! I zagra w kolejnej rundzie Pucharu CEV! ;)))))))))))

A na niedzielny mecz przyjeżdża Anka! I szturmujemy mecz JW-Skra! Hehehehe!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod...

Vienna!

Ta, jestem żałosna z moją regularnością. Zdecydowanie brakuje mi czasu na właśnie takie coś. Na pisanie o czymś co fajnego w życiu robię. A wydaje mi się, że robię wiele fajnych rzeczy, a dziś o jednej z nich, czyli o mojej wyprawie do Wiednia! Wybrałam się tam ze swoją współlokatorką, na jeden dzień. Wyjechałyśmy w nocy, byłyśmy na miejscu przed szóstą rano, a autobus powrotny miałyśmy o godzinie 22:30. Polski Bus to najcudowniejsze "dzieło", które zostało stworzone! Za całość przejazdu zapłaciłam tylko 24zł w obie strony!!! Można by powiedzieć, że prawie za darmo. Tyle, że bilety na listopad kupowałyśmy w sierpniu. No, ale wyszło jak wyszło i w sumie zdecydowanie się cieszę, że tak właśnie wypadło... Na początku mało do nas docierało, że jedziemy do stolicy Austrii. Dopiero w dniu wyjazdu, zaczęłyśmy czuć, że coś się dzieje! I tak praktycznie, poza jednym wydrukowanym tekstem, w którym to para opisywała swój jednodniowy pobyt w Wiedniu, nie miałyśmy nic. Ostatnio gło...

Zapanowanie nad emocjami czyli - przygody z sportowym dziennikarstwem

Był wtedy może kwiecień, może maj. Ciężko stwierdzić, z trudnością przypominam sobie co jadłam niedawno na śniadanie, a co dopiero fakt, kiedy to się zaczęło. Chociaż inaczej! Jeszcze kilka miesięcy temu, stojąc na hali "Jastor" w Jastrzębiu - jako kibic - nie wyobrażałam sobie faktu, że kilka miesięcy później, będę siedziała na miejscach dla prasy. Masz Ci los. Udało się! Moje, jakże ambitne plany związane z tego typu dziennikarstwem, rozpoczęły się pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. Ciężko było określić co mnie w tym kierunku pociągnęło. Przecież jestem typowym ścisłowcem, który kocha się namiętnie w matematyce (no może z tą miłością delikatnie przesadziłam;))! Co nie zmienia faktu, że lubię matmę i idzie mi z nią lepiej aniżeli, niekiedy z polskim czy historią. No, ale przeszło od roku uczęszczam do klasy dziennikarskiej, którą mniej więcej tak sobie wyobrażałam. Choć poglądy nieco mi się zmieniły, to jednak popełniłabym to samo "głupstwo" co w maju 2009 ...