Sponsoring sportowy jest tak skomplikowany, że aż niemożliwy do przejścia. Nieraz, nie dwa pokłóciłam się o tą "głupotę" z ojcem. "Bo kiedyś nie było tyle pieniędzy" - fakt, nie było, ale teraz skądś się wzięły. Nie byłam, nie jestem i zapewne, nie będę nigdy ekonomistą czy czymkolwiek innym związanym z pieniędzmi, ale sport to moja smykałka i nie bez podstawy o "sportowych pieniążkach", szczególnie tych w siatkówce, pragnę napisać.
Drużyna z Sopotu, która przegrała SPORTOWĄ walkę na boisku, z drużyną Mielca, nie dostała się do najwyższych rozgrywek ligowych kobiet. Siatkarki zrobiły "małego psikusa" przyszłym, potencjalnym sponsorom, z Polską Grupą Energetyczną na czele! Spółka państwowa, która sponsoruje już jeden z zespołów PlusLigi mężczyzn, Skrę Bełchatów, chciała rozłożyć swe żagle i wypłynąć na bardziej "kobiece wody", dobra, niech pozostaną parkiety. ;) Sportowa walka nie pomogła, ale pomogły pieniądze, bo w końcu "kasa, misiu kasa" się liczy. Za milion złoty, drużyna z Pomorza z panem Wierzbickim i panem Piechockim na czele, wykupili miejsce od drużyny z Piły, która akurat miała długi wobec siatkarek, ale również całej ligi.
Nie sposób się nie zgodzić z Agnieszką Lisak, autorką tego cytatu, bo w końcu PGE zależy na dobru polskiej siatkówki. No i oczywiście wyświechtane powiedzenie: "taka jest siła polskiej siatkówki", że drużyna z Sopotu zakupi bardzo dobre siatkarki i będą budowały podobną potęgę, do tej bełchatowskiej, ale...
Bełchatowianie na swój "sukces" pod nazwą SPONSORZY, zawdzięczają grze. Broń Boże, bym broniła akurat tą drużynę, ponieważ to nie w mej gestii, ale jednak porównywanie przez różnorakich kibiców drużyn z Sopotu do Bełchatowa, to jednak niemałe nieporozumienie. Chociaż jest wiele kwestii, które słusznie poruszył red. Rafał Stec w swoim felietonie. Mianowicie można się przyczepić do włodarzy sześciokrotnych mistrzów Polski, że swą pozycję na rynku europejskim nie budują swą postawą, a dzięki... pieniądzom. Bełchatowskiej drużyny nie może bronić to, że dostajemy, jako siatkarska Polska, największą, klubową imprezę siatkarską tylko dzięki kibicom! Po raz kolejny powiedzenie "kasa, misiu kasa", należy włożyć w środek sentencji. Dla może mało zorientowanych, to Skra otrzymała odpowiednio: Final Four Ligi Mistrzów w roku 2008, "dziką kartę" na Klubowy Puchar Świata w 2009 do Kataru (zastanawiam się z jakiej paki?) oraz kolejną organizację Ligi Mistrzów w tym roku. Może główna wina wcale nie leży po stronie Skry, bo uważam, że CEV również nie pokazuje się z najlepszej strony. Organizatora Ligi Mistrzów powinno się wybrać z czwórki finalistów, która przemierzyła tą drogę, a nie "pod stolikiem" najczęściej z pełnymi walizkami pieniążków, bo w końcu "kasa, misiu kasa".
Wolałabym jednak słyszeć o kupowanych gwiazdach światowego formatu, poprawieniu sytuacji finansowych klubów występujących i walczących jak lwy w lidze, a nie o "kupowaniu": turniejów, miejsc w lidze i może czegoś jeszcze?
Drużyna z Sopotu, która przegrała SPORTOWĄ walkę na boisku, z drużyną Mielca, nie dostała się do najwyższych rozgrywek ligowych kobiet. Siatkarki zrobiły "małego psikusa" przyszłym, potencjalnym sponsorom, z Polską Grupą Energetyczną na czele! Spółka państwowa, która sponsoruje już jeden z zespołów PlusLigi mężczyzn, Skrę Bełchatów, chciała rozłożyć swe żagle i wypłynąć na bardziej "kobiece wody", dobra, niech pozostaną parkiety. ;) Sportowa walka nie pomogła, ale pomogły pieniądze, bo w końcu "kasa, misiu kasa" się liczy. Za milion złoty, drużyna z Pomorza z panem Wierzbickim i panem Piechockim na czele, wykupili miejsce od drużyny z Piły, która akurat miała długi wobec siatkarek, ale również całej ligi.
Pamięta o tym niewielu
pieniądze nie mogą być celem
- mają być środkiem do celu.
Nie sposób się nie zgodzić z Agnieszką Lisak, autorką tego cytatu, bo w końcu PGE zależy na dobru polskiej siatkówki. No i oczywiście wyświechtane powiedzenie: "taka jest siła polskiej siatkówki", że drużyna z Sopotu zakupi bardzo dobre siatkarki i będą budowały podobną potęgę, do tej bełchatowskiej, ale...
Bełchatowianie na swój "sukces" pod nazwą SPONSORZY, zawdzięczają grze. Broń Boże, bym broniła akurat tą drużynę, ponieważ to nie w mej gestii, ale jednak porównywanie przez różnorakich kibiców drużyn z Sopotu do Bełchatowa, to jednak niemałe nieporozumienie. Chociaż jest wiele kwestii, które słusznie poruszył red. Rafał Stec w swoim felietonie. Mianowicie można się przyczepić do włodarzy sześciokrotnych mistrzów Polski, że swą pozycję na rynku europejskim nie budują swą postawą, a dzięki... pieniądzom. Bełchatowskiej drużyny nie może bronić to, że dostajemy, jako siatkarska Polska, największą, klubową imprezę siatkarską tylko dzięki kibicom! Po raz kolejny powiedzenie "kasa, misiu kasa", należy włożyć w środek sentencji. Dla może mało zorientowanych, to Skra otrzymała odpowiednio: Final Four Ligi Mistrzów w roku 2008, "dziką kartę" na Klubowy Puchar Świata w 2009 do Kataru (zastanawiam się z jakiej paki?) oraz kolejną organizację Ligi Mistrzów w tym roku. Może główna wina wcale nie leży po stronie Skry, bo uważam, że CEV również nie pokazuje się z najlepszej strony. Organizatora Ligi Mistrzów powinno się wybrać z czwórki finalistów, która przemierzyła tą drogę, a nie "pod stolikiem" najczęściej z pełnymi walizkami pieniążków, bo w końcu "kasa, misiu kasa".
Wolałabym jednak słyszeć o kupowanych gwiazdach światowego formatu, poprawieniu sytuacji finansowych klubów występujących i walczących jak lwy w lidze, a nie o "kupowaniu": turniejów, miejsc w lidze i może czegoś jeszcze?
Komentarze
Prześlij komentarz