Przejdź do głównej zawartości

To nie były te dni?

Najlepiej byłoby przejść obok. Pomyśleć: "Przecież nic się nie stało". Pewnie tak należy zrobić, bo w końcu nad rozlanym mlekiem płakać nie będziemy. Bolą mnie komentarze "wielkich kibiców", którzy przed meczem wierzą, a po nim czasami subiektywnie, oceniają naszą drużynę.
Cieszę się, że mogłam usłyszeć w studiu Sebastiana Świderskiego. On pokazał, że nie możemy patrzeć na wszystko tylko pod pryzmatem jednego/dwóch spotkań/zawodników. Mi oczywiście, dzisiaj puszczały nerwy, bo gdy widzisz Kurka na pojedynczym bloku, zablokowanego, przez 180 cm Niemca, to cholera bierze, nie? Sam fakt, że Niemiec jest po drugiej stronie siatki, bierze nas o nerwice. Czuję, że nie piszę gramatycznie, ale dzisiaj dla mnie to większego znaczenia nie ma. Kibice siatkówki to w 3/4 frajerzy, którzy pozwalają się "omamić" pewnym zwyczajom. Nigdy nie uderzę się w pierś i nie powiem "Przepraszam Castellani". Nie mam po co. Nie akceptowałam trenera, do teraz do mnie nie przemawia, ale to zapewne dlatego, że zaczęłam interesować się siatkówką za czasów trenera Lozano. Może mam pewne "klapki na oczach", ale to i tak nic nie zmieni. Boli fakt, że 3/4 siatkarskiej "omamionej" Polski, gdy przeczyta artykuł z obozu w Spale, że "wszyscy się kochamy, chcę wiedzieć wszystko co dzieje się u siatkarzy", bije się w pierś, zapominając o Lozano. W końcu jego już nie ma, zdobył z naszą drużyną TYLKO wicemistrzostwo świata. Castellani zdobył złoto na Mistrzostwach Europy! Zrobił COŚ z niczego! - można usłyszeć po drugiej stronie "siatki". Lozano zbłaźnił nasz naród na Mistrzostwach Europy w Moskwie, zajechał naszych zawodników!
Castellani ogrywa młodych, niedoświadczonych. Będziemy mieli z nich pociechę w przyszłości. Nie jesteśmy teraz tak odizolowani od całej grupy.

Metody szkoleniowe obu panów są zgoła odmienne. Nie mnie oceniać warsztat, nie mnie oceniać jak to było. Siatkarze też mają różne opinie o szkoleniowcach. Wiem, że źle wypowiadał się na temat Raula, Michał Winiarski. Lecz myślę, że on jednak zdaje sobie sprawę z tego, co Lozano dał mu, podczas jego dotychczasowej kariery w reprezentacji. Było kilka nieporozumień, bo dziennikarze je wywoływali.
Teraz wszystko układa się ładnie. Castellani jest "bogiem" PZPS-u. W końcu po co "dawać kasę" na światowego trenera, jak na "naszym podwórku" był ten, dość dobry i poukładany?
Bawmy się dalej.
Wierzę, że gdy do kadry powróci Zagumny, skuteczność naszego ataku wzrośnie, bo to był mankament! No nie licząc obrony, bo to już w ogóle tragedia ;-)
Czekam również na powrót Winiarskiego, Wlazłego i bądź co bądź, Plińskiego, bo wierzę, że razem z Możdżonkiem i Czarnowskim stworzą świetne trio! Tak, pogodziłam się z brakiem Kadziewicza, bo w końcu kiedyś trzeba. Może za rok zobaczę go znowu w biało-czerwonych barwach? Oby.
A teraz, mimo, że przegrana z Niemcami była dość: brutalna, to należy podnieść głowy i wynieść z tej wyprawy coś dobrego. Za tydzień Argentyna!
Do boju Polacy!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Cause you make feel like, I’ve been locked out of heaven

Wypadałoby się odezwać. Choć ostatnio jakoś nie widzę większej potrzeby, no ale. Możliwe, że są jacyś amatorzy 'mojego życia'. ;))) Mniejsza, naprawdę. Wypadałoby zacząć od początku. Ale chyba najpierw zacznę od tego, że właśnie okupuję mój ukochany pokój, którego mi tak bardzo brakuje. Tak, to takie miejsce na tej ziemi, gdzie bym mogła się zagnieździć do końca życia. Tyle, że najchętniej przeniosłabym go np. do Katowic. (; Albo do Poznania. W zależności, gdzie bym spędzała cały swój czas. Poznańska wyprawa była czymś w rodzaju 'sajens fikszyn', hehe. Było zimno i zamarzłam niemal na śmierć. Idealnie w zasadzie też nie było. 2:0 w dupę. Dodatkowo, jak zwykle stewardzi mieli nas w dupce. :* I chuj, że jedziesz miliony kilometrów w milionowym mrozie (taka tam hiperbolizacja), oni Cię i tak nie wpuszczą. Lololol. No cóż, this is life. Przynajmniej z Kaśką było bardzo śmiesznie i dziękuję jej za nocleg i za to, że wstawała razem ze mną, tak wcześnie. Oprócz tego sesja

Kawałek czasu.

Mam odrobinę wolnego czasu, przed ogarnięciem się do Beaty, by zobaczyć mecz Lecha z Bełchatowem. ;)) Wróciłam do domku. Wczoraj byłam u babci. Przeczytałam kolejną książkę. Tym razem "Nie całkiem do pary". Hm... Szczerze mówiąc, przeżyłam kolejne rozczarowanie, w ciągu ostatnich 5 dni. No cóż. Laska zakochana od trzech lat w facecie, który wyjeżdża na "występy letnie" do teatru, ogólnie są ze sobą... Związek już od początku był dziwny. Taki zupełnie... nie do pary. Podtrzymywała go tylko Tracey. No cóż. Myślałam, że będzie bardziej rozwinięty jeden z wątków dotyczący Buckley'a (późniejszego NAJ NAJ NAJ przyjaciela), ale z tym też wyszło jakoś tak, nijako. Ogólnie, podziwiam siebie, że dokończyłam tę książkę. Cóż, jednak opis z tyłu książki, nie zawsze odzwierciedla nasze przypuszczenia o książce. Chyba, że mam za wysokie wymagania. Cóż. Na szafce pozostał jeszcze jeden tytuł. "Po prostu idealnie!" i może, jak wrócę cała ze Szczerbic, to się nią za

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod