Przejdź do głównej zawartości

MISTRZOSTWO ŚWIATA! Cz. II

Niedziele to na ogół są stresujące. Stresująca była niedziela 14 września, tak jak ta tydzień później. Ale najpierw o tej wcześniejszej. By trzymać się chronologii. Mecze: Brazylia-Rosja, Niemcy-Kanada. W tle pojedynek Iranu z Serbami czy USA z Argentyną, które mogły dać nam już awans do szóstki. Cóż. Na meczu z Rosją byłam w mniejszości, która kibicowała podopiecznym Woronkowa. Napisałabym więcej na temat tego całego zamieszania na temat Rosjan, ale to chyba na to przyjdzie jeszcze pora. Mniejsza. Co chwile sprawdzaliśmy jednak jak radzą sobie Serbowie i Argentyńczycy. W ogóle wtedy, z Aśką i Kingą miałyśmy dylemat: obejrzeć w hali mecz Niemcy - Kanada, czy w strefie Polska - Francja. Na szczęście, Argentyńczycy nas pogodzili i poszliśmy na dwa sety do Spodka, a dwa kolejne zobaczyliśmy Polaków z Francją. ;-)




















Co do meczu Brazylia-Rosja... Oczywiście byłam zasmucona porażką Sbornej. Ponadto kontuzji nabawił się Pavel Moroz. No jak się wali to po całości. Ale Denis się bawił razem ze Spodkiem. ;-) Co do meczu Niemcy - Kanada. Początkowo, mieliśmy iść tylko na jednego seta. Ale darcie ryja na cały Spodek: DENIS KALIBERDA, zwyciężyło. Ponadto siedzieliśmy w strefie czerwonej, a nie w niebieskiej, na którą mieliśmy bilety. Wracając do darcia ryja. To był piękny moment, kiedy się drzemy przed zagrywką, a Denis (w końcu będzie grać w Jastrzębskim, to trzeba kibicować) posyła as za asem! No i patrzący się potem na nas ludzie. No i tak zostaliśmy dwa sety by razem z Niemcami cieszyć się z bezpośredniego awansu do szóstki!

Tego dnia miała miejsce jeszcze jedna stresująca sytuacja. A mianowicie - losowanie III fazy mistrzostw. Byłam niemal pewna i ucieszona, że Polacy nie trafią na Rosjan, co miałoby oznaczać, że chociaż Rosjanie będą w Katowicach. ;-) Wracałyśmy akurat z Aśką Mariacką i w jednej z knajp pokazywano losowanie. I po całych tych emocjach, nadszedł czas na zadumę i smutek. Mi było smutno tylko z jednego powodu... Bałam się, że Rosjan już nie zobaczę w Katowicach i moje przypuszczenia się sprawdziły. Od kiedy awansowaliśmy do szóstki, byłam już całkowicie spokojna o resztę. Naprawdę, nie zmartwiło mnie to losowanie pod względem takim, że Polacy nie dadzą sobie rady. Ja właśnie wiedziałam, że tak będzie. I że drużyną na wylocie są Rosjanie. I wiem, że wszystkich to zapewne cieszy i cieszyć będzie, ale to moje spostrzeżenia i sympatie. ;-)

Z początku byłam zdenerwowana trochę na kalendarz. Bo jednak graliśmy we wtorek i czwartek, a nie jak pierwotnie myślałam: wtorek, środa. Już myślałam, że nie będę mogła zobaczyć meczu z Rosją, bo miałam tego dnia iść do pracy. Ale miałam więcej szczęścia niż rozumu i zamieniłam się z czwartku na środę. ;-)

No to III fazę Mundialu rozpoczęłyśmy selfie z Kaliberdą! Wszystkiego trzeba w życiu spróbować. :D Są kartki od Tille, to i selfie z Kaliberdą też musi być! To była dziwna sytuacja, ale potem byśmy żałowały, że nie spróbowałyśmy! Miałyśmy jeszcze podbić do Rouzier i pewnie zdjęcie byłoby normalniejsze, bo to co Denis odwalił na tych, to... No nie wiem jak to skomentować. :D

Ale miałyśmy dzięki temu świetne samopoczucie przed pojedynkiem z Brazylią. A tu tyle horrorów! Tyle emocji, że tak naprawdę niewiele pamiętam z tego meczu (jak z resztą z wszystkich kolejnych, bo emocje i doping były na pierwszym miejscu). Potem bufonada Brazylijczyków, słuszna czy też nie. No i nasza piękna wygrana! Wtedy po cichu wierzyłam, że Rosjanie będą chcieli spróbować to wygrać, ale jak stałam pod Spodkiem po pracy w środę i widziałam tragicznie grającego Grankina, pomyślałam sobie - do widzenia Rosjo.








Tak też się stało. Po dwóch setach, "spakowaliśmy" Spiridonova do domu. Szkoda, że nie na wieczność, bo o ile na Memoriale umiałam go zdzierżeć, tak na tym Mundialu tylko wszystko komplikował. Never mind... ;-) AWANSOWALIŚMY DO PÓŁFINAŁÓW MISTRZOSTW ŚWIATA!

Nie zostało nam nic innego jak tylko czekać na naszych siatkarzy w Katowicach. Do grona szczęśliwej czwórki, obok Polaków dołączyli Brazylijczycy, Francuzi i... Niemcy! I to też z naszymi zachodnimi sąsiadami zagraliśmy o finał.

Hm... Pójście na strefę tego dnia było tragedią. Ale po ogarnięciu się, w końcu zajęliśmy się kibicowaniem. Cóż to był za mecz! Mecz na noże. Na detale. I to w końcówkach nasi wytrzymywali. Zwłaszcza w dwóch pierwszych setach. Obawialiśmy się, że nasi zapomnieli jak się wygrywa 3:0 albo 3:1, bo w końcu ostatnie cztery mecze zakończyły się po tie-breaku! Ale... Skończyło się po czwartym secie! Euforia! Wybuch! Emocje! RADOŚĆ!!! JESTEŚMY W FINALE MISTRZOSTW ŚWIATA I MAMY BILETY NA TO WYDARZENIE!!!!!!
To był piękny dzień! Naprawdę!!! A przecież szykował się jeszcze piękniejszy! ;-)






Decydująca część notki kolejnej nocy! ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cause you make feel like, I’ve been locked out of heaven

Wypadałoby się odezwać. Choć ostatnio jakoś nie widzę większej potrzeby, no ale. Możliwe, że są jacyś amatorzy 'mojego życia'. ;))) Mniejsza, naprawdę. Wypadałoby zacząć od początku. Ale chyba najpierw zacznę od tego, że właśnie okupuję mój ukochany pokój, którego mi tak bardzo brakuje. Tak, to takie miejsce na tej ziemi, gdzie bym mogła się zagnieździć do końca życia. Tyle, że najchętniej przeniosłabym go np. do Katowic. (; Albo do Poznania. W zależności, gdzie bym spędzała cały swój czas. Poznańska wyprawa była czymś w rodzaju 'sajens fikszyn', hehe. Było zimno i zamarzłam niemal na śmierć. Idealnie w zasadzie też nie było. 2:0 w dupę. Dodatkowo, jak zwykle stewardzi mieli nas w dupce. :* I chuj, że jedziesz miliony kilometrów w milionowym mrozie (taka tam hiperbolizacja), oni Cię i tak nie wpuszczą. Lololol. No cóż, this is life. Przynajmniej z Kaśką było bardzo śmiesznie i dziękuję jej za nocleg i za to, że wstawała razem ze mną, tak wcześnie. Oprócz tego sesja

Kawałek czasu.

Mam odrobinę wolnego czasu, przed ogarnięciem się do Beaty, by zobaczyć mecz Lecha z Bełchatowem. ;)) Wróciłam do domku. Wczoraj byłam u babci. Przeczytałam kolejną książkę. Tym razem "Nie całkiem do pary". Hm... Szczerze mówiąc, przeżyłam kolejne rozczarowanie, w ciągu ostatnich 5 dni. No cóż. Laska zakochana od trzech lat w facecie, który wyjeżdża na "występy letnie" do teatru, ogólnie są ze sobą... Związek już od początku był dziwny. Taki zupełnie... nie do pary. Podtrzymywała go tylko Tracey. No cóż. Myślałam, że będzie bardziej rozwinięty jeden z wątków dotyczący Buckley'a (późniejszego NAJ NAJ NAJ przyjaciela), ale z tym też wyszło jakoś tak, nijako. Ogólnie, podziwiam siebie, że dokończyłam tę książkę. Cóż, jednak opis z tyłu książki, nie zawsze odzwierciedla nasze przypuszczenia o książce. Chyba, że mam za wysokie wymagania. Cóż. Na szafce pozostał jeszcze jeden tytuł. "Po prostu idealnie!" i może, jak wrócę cała ze Szczerbic, to się nią za

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod