Co do meczu Brazylia-Rosja... Oczywiście byłam zasmucona porażką Sbornej. Ponadto kontuzji nabawił się Pavel Moroz. No jak się wali to po całości. Ale Denis się bawił razem ze Spodkiem. ;-) Co do meczu Niemcy - Kanada. Początkowo, mieliśmy iść tylko na jednego seta. Ale darcie ryja na cały Spodek: DENIS KALIBERDA, zwyciężyło. Ponadto siedzieliśmy w strefie czerwonej, a nie w niebieskiej, na którą mieliśmy bilety. Wracając do darcia ryja. To był piękny moment, kiedy się drzemy przed zagrywką, a Denis (w końcu będzie grać w Jastrzębskim, to trzeba kibicować) posyła as za asem! No i patrzący się potem na nas ludzie. No i tak zostaliśmy dwa sety by razem z Niemcami cieszyć się z bezpośredniego awansu do szóstki!
Tego dnia miała miejsce jeszcze jedna stresująca sytuacja. A mianowicie - losowanie III fazy mistrzostw. Byłam niemal pewna i ucieszona, że Polacy nie trafią na Rosjan, co miałoby oznaczać, że chociaż Rosjanie będą w Katowicach. ;-) Wracałyśmy akurat z Aśką Mariacką i w jednej z knajp pokazywano losowanie. I po całych tych emocjach, nadszedł czas na zadumę i smutek. Mi było smutno tylko z jednego powodu... Bałam się, że Rosjan już nie zobaczę w Katowicach i moje przypuszczenia się sprawdziły. Od kiedy awansowaliśmy do szóstki, byłam już całkowicie spokojna o resztę. Naprawdę, nie zmartwiło mnie to losowanie pod względem takim, że Polacy nie dadzą sobie rady. Ja właśnie wiedziałam, że tak będzie. I że drużyną na wylocie są Rosjanie. I wiem, że wszystkich to zapewne cieszy i cieszyć będzie, ale to moje spostrzeżenia i sympatie. ;-)
Z początku byłam zdenerwowana trochę na kalendarz. Bo jednak graliśmy we wtorek i czwartek, a nie jak pierwotnie myślałam: wtorek, środa. Już myślałam, że nie będę mogła zobaczyć meczu z Rosją, bo miałam tego dnia iść do pracy. Ale miałam więcej szczęścia niż rozumu i zamieniłam się z czwartku na środę. ;-)
No to III fazę Mundialu rozpoczęłyśmy selfie z Kaliberdą! Wszystkiego trzeba w życiu spróbować. :D Są kartki od Tille, to i selfie z Kaliberdą też musi być! To była dziwna sytuacja, ale potem byśmy żałowały, że nie spróbowałyśmy! Miałyśmy jeszcze podbić do Rouzier i pewnie zdjęcie byłoby normalniejsze, bo to co Denis odwalił na tych, to... No nie wiem jak to skomentować. :D
Ale miałyśmy dzięki temu świetne samopoczucie przed pojedynkiem z Brazylią. A tu tyle horrorów! Tyle emocji, że tak naprawdę niewiele pamiętam z tego meczu (jak z resztą z wszystkich kolejnych, bo emocje i doping były na pierwszym miejscu). Potem bufonada Brazylijczyków, słuszna czy też nie. No i nasza piękna wygrana! Wtedy po cichu wierzyłam, że Rosjanie będą chcieli spróbować to wygrać, ale jak stałam pod Spodkiem po pracy w środę i widziałam tragicznie grającego Grankina, pomyślałam sobie - do widzenia Rosjo.
Nie zostało nam nic innego jak tylko czekać na naszych siatkarzy w Katowicach. Do grona szczęśliwej czwórki, obok Polaków dołączyli Brazylijczycy, Francuzi i... Niemcy! I to też z naszymi zachodnimi sąsiadami zagraliśmy o finał.
Hm... Pójście na strefę tego dnia było tragedią. Ale po ogarnięciu się, w końcu zajęliśmy się kibicowaniem. Cóż to był za mecz! Mecz na noże. Na detale. I to w końcówkach nasi wytrzymywali. Zwłaszcza w dwóch pierwszych setach. Obawialiśmy się, że nasi zapomnieli jak się wygrywa 3:0 albo 3:1, bo w końcu ostatnie cztery mecze zakończyły się po tie-breaku! Ale... Skończyło się po czwartym secie! Euforia! Wybuch! Emocje! RADOŚĆ!!! JESTEŚMY W FINALE MISTRZOSTW ŚWIATA I MAMY BILETY NA TO WYDARZENIE!!!!!!
To był piękny dzień! Naprawdę!!! A przecież szykował się jeszcze piękniejszy! ;-)
Decydująca część notki kolejnej nocy! ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz