Przejdź do głównej zawartości

MISTRZOSTWO ŚWIATA! Cz. III

Bo gdy byłam w Spodku...
Chwila, chwila. Od początku. Ogólnie niedziela była dla nas wszystkim wielkim świętem! Coś niesamowitego. A my dalej nie wierzyłyśmy, że cholera, mamy bilety na finał, w którym zagrają POLACY!
7 kwietnia zrobiliśmy interes życia kupując wejściówki i czekając kilka godzin w Saturnie, by dostać jakiekolwiek miejsca. I powiem tak... Wiadomo, że w Spodku widać niemal zewsząd, ale za te pieniądze (a miałyśmy bilety za 200zł w strefie niebieskiej, czyli prawie najtańsze), kupiłyśmy chyba najlepiej jak mogłyśmy! Od początku, kiedy tylko doszłyśmy na nasze miejsca z Aśką i z Eweliną nie mogłyśmy się nacieszyć tym widokiem!







Zdjęciom na początku nie było końca i wiem, że to najpiękniejsze, że mogłam sobie to jakoś uchwycić. I mieć, po prostu. Dołączyła do nas również Pala, która miała miejsca w tym samym sektorze, ale dwa rzędy wyżej. ;-)










Wejście naszych i Brazylijczyków na boisko, pokazywanie nas na telebimie, nic nie wiedziałyśmy z rozgrzewki, bo się cały czas bawiłyśmy! Naprawdę, nigdy nie odczuwałam tego tak mocno, ale w końcu przyszedł dzień kiedy nie śmiałam się nawet odrobinę oszczędzać. ;)

Hymny, prezentacja szóstek... I się zaczęło. Najlepszy mecz na jakim byłam w Spodku!!! Darcie ryja, piszczenie, skakanie, wybuchy radości, wkurzenia. Pełen wachlarz emocji. I coś, co na bank nie wyjdzie z mojej głowy na długo. Dzisiaj rozmawiałam przez telefon z kolegą i on też, do tej pory nie potrafi dojść do siebie po tym, gdzie byliśmy i co się stało!!! Po czterdziestu latach jesteśmy ponownie MISTRZAMI ŚWIATA!!!
To było wzruszające, szokujące i dziwne uczucie, że było się na miejscu. Że widziało się to własnymi oczami. Że mogłam być świadkiem czegoś, co tworzy historię tej kadry. Początek i koniec. Smutki i radości. Przegrane i zwycięstwa! I kolejny Mazurek Dąbrowskiego, który grany był na cześć nowych mistrzów. MISTRZÓW Z POLSKI!






























Po wszystkim długo nie mogliśmy wyjść ze Spodka. Nie chcieliśmy po prostu dopuścić do tego, że to wszystko się już skończyło! Że tego już nie ma i nie wróci, choć nadal będziemy MISTRZAMI. Tak naprawdę niewiele wiem z meczu. Powtórki nie widziałam, może jakieś skróty. Ale nie chcę sobie odbierać przyjemności tego, że zapomnę o tym co się działo na hali, a w głowie pozostanie tylko sam, czysty mecz. Nasi zagrali na wysokim poziomie i naprawdę chwała im za to, że udźwignęli presję i do dziś i jeszcze przez wiele wiele dni, tygodni, miesięcy będziemy cieszyć się z tak pięknego sukcesu.
A gdy już opuściliśmy Spodek to nadszedł czas na świętowanie. Trochę pod hotelem. Trochę na mieście. Śpiewów nie było końca. Było najpiękniej i najlepiej!




NAJLEPIEJ!!!
I PRZEZ CZTERY LATA, I PRZEZ CZTERY LATA POLSKA BĘDZIE MISTRZEM ŚWIATA!!! <3 p="">BYŁAM DZISIAJ W SPODKU, BYŁAM DZISIAJ W SPODKU I WIDZIAŁAM MISTRZOSTWO KOTKU!
WEEEEEE AREEE THE CHAAAAMPIONS MY FRIEEEEENDS!
POLSKA BIAŁO CZERWONI! POLSKA BIAŁO CZERWONI!

Słyszę to do dzisiaj. Mam w uszach ten piękny hałas.

Podziękowania? Dla wszystkich tych, którzy ze mną czynnie bądź mniej uczestniczyli w tym co działo się w Katowicach we wrześniu! Gdyby nie Wy to nie miałoby tak idealnego smaku! Siatkarze Wam też serdeczne dzięki! Bo to tylko pokazuje jak siatkówka jest przepiękną grą i to, jak dumna jestem z tego, że jestem kibicem siatkówki! DZIĘKUJĘ! ;)

Zapraszam na ROKSANA BIBIELA - FOTO gdzie znajdują się wszystkie zdjęcia i na mój KANAŁ NA YOUTUBIE, gdzie są filmiki prosto ze Spodka. ;-) Ile mogłam, tyle się z Wami tym szczęściem podzieliłam. Oby nie pierwszy i nie ostatni raz. ;)

Buziaki! :*

Komentarze

  1. Świetny post! Genialne zdjęcia i niezapomniane przeżycia! :) Zazdroszczę Ci tego meczu finałowego :) Ja każdy mecz mogłam oglądać tylko przed telewizorem z całą rodziną. Babcia przez całe zawody upiekła kilkanaście dobrych ciast! :D
    Jeżeli siedziałaś tak wysoko, zastanawiam się, jaki masz obiektyw?? :)

    Z miłą chęcią dodaję Cię do mojej listy ulubionych blogów!
    Zapraszam w wolnej chwili do mnie. Najnowszy post jest o Zlocie Kibiców Skry Bełchatów.
    Może moje zdjęcia nie są tak piękne jak Twoje, ale staram się, serio! :D

    Pozdrawiam serdecznie,
    nnatsuu.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod...

Vienna!

Ta, jestem żałosna z moją regularnością. Zdecydowanie brakuje mi czasu na właśnie takie coś. Na pisanie o czymś co fajnego w życiu robię. A wydaje mi się, że robię wiele fajnych rzeczy, a dziś o jednej z nich, czyli o mojej wyprawie do Wiednia! Wybrałam się tam ze swoją współlokatorką, na jeden dzień. Wyjechałyśmy w nocy, byłyśmy na miejscu przed szóstą rano, a autobus powrotny miałyśmy o godzinie 22:30. Polski Bus to najcudowniejsze "dzieło", które zostało stworzone! Za całość przejazdu zapłaciłam tylko 24zł w obie strony!!! Można by powiedzieć, że prawie za darmo. Tyle, że bilety na listopad kupowałyśmy w sierpniu. No, ale wyszło jak wyszło i w sumie zdecydowanie się cieszę, że tak właśnie wypadło... Na początku mało do nas docierało, że jedziemy do stolicy Austrii. Dopiero w dniu wyjazdu, zaczęłyśmy czuć, że coś się dzieje! I tak praktycznie, poza jednym wydrukowanym tekstem, w którym to para opisywała swój jednodniowy pobyt w Wiedniu, nie miałyśmy nic. Ostatnio gło...

Zapanowanie nad emocjami czyli - przygody z sportowym dziennikarstwem

Był wtedy może kwiecień, może maj. Ciężko stwierdzić, z trudnością przypominam sobie co jadłam niedawno na śniadanie, a co dopiero fakt, kiedy to się zaczęło. Chociaż inaczej! Jeszcze kilka miesięcy temu, stojąc na hali "Jastor" w Jastrzębiu - jako kibic - nie wyobrażałam sobie faktu, że kilka miesięcy później, będę siedziała na miejscach dla prasy. Masz Ci los. Udało się! Moje, jakże ambitne plany związane z tego typu dziennikarstwem, rozpoczęły się pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. Ciężko było określić co mnie w tym kierunku pociągnęło. Przecież jestem typowym ścisłowcem, który kocha się namiętnie w matematyce (no może z tą miłością delikatnie przesadziłam;))! Co nie zmienia faktu, że lubię matmę i idzie mi z nią lepiej aniżeli, niekiedy z polskim czy historią. No, ale przeszło od roku uczęszczam do klasy dziennikarskiej, którą mniej więcej tak sobie wyobrażałam. Choć poglądy nieco mi się zmieniły, to jednak popełniłabym to samo "głupstwo" co w maju 2009 ...