Przejdź do głównej zawartości

Kawałek czasu.

Mam odrobinę wolnego czasu, przed ogarnięciem się do Beaty, by zobaczyć mecz Lecha z Bełchatowem. ;))

Wróciłam do domku. Wczoraj byłam u babci. Przeczytałam kolejną książkę. Tym razem "Nie całkiem do pary". Hm... Szczerze mówiąc, przeżyłam kolejne rozczarowanie, w ciągu ostatnich 5 dni. No cóż. Laska zakochana od trzech lat w facecie, który wyjeżdża na "występy letnie" do teatru, ogólnie są ze sobą... Związek już od początku był dziwny. Taki zupełnie... nie do pary. Podtrzymywała go tylko Tracey. No cóż. Myślałam, że będzie bardziej rozwinięty jeden z wątków dotyczący Buckley'a (późniejszego NAJ NAJ NAJ przyjaciela), ale z tym też wyszło jakoś tak, nijako. Ogólnie, podziwiam siebie, że dokończyłam tę książkę. Cóż, jednak opis z tyłu książki, nie zawsze odzwierciedla nasze przypuszczenia o książce. Chyba, że mam za wysokie wymagania. Cóż. Na szafce pozostał jeszcze jeden tytuł. "Po prostu idealnie!" i może, jak wrócę cała ze Szczerbic, to się nią zajmę. ;) W sumie, najchętniej bym ją skonsumowała tej nocy, by jutro przejechać się po kolejne. A od przyszłego tygodnia, będę miała już do dyspozycji Bibliotekę Śląską w Katowicach, więc przeczytam to, co miałam na liście, a czego nie znalazłam w bibliotece rybnickiej. W zasadzie, to nie wiem czy będę miała tyle czasu na czytanie. Chyba, że będę miała tak plan zajęć, że będę miała codziennie na 10. To noce będę zarywać nad książką, a wieczorami się uczyć. A no... Co do książki jeszcze... Bohaterka, normalnie, schudła w 3 miesiące 20 kg. Ojej, jakbym chciała mieć taką wolę jak ona. Ale mam nadzieję, że wraz z pełną aklimatyzacją w nowym miejscu, jakoś dam radę upchnąć, swoje "widzimisię".

A tak, jeszcze chciałam się wyżalić całemu światu. W I semestrze czeka mnie na wychowaniu fizycznym... joga (*). Matko z ojcem. Nienawidzę czegoś takiego. Zabijanie dwóch godzin mojego cholernie cennego czasu, w tygodniu. Wolałabym siatkę, nożną czy ręczną. Ale joga? A w II semestrze aerobik. Hoooow sweeeeeeet. Wiem, że narzekam, ale przez całe moje szkolne życie, chciałam by było jak najmniej tego typu zajęć. WF, to ma być coś konkretnego! A nie rozciąganie się... Przy muzyczce... A najlepiej jeszcze z instruktorem typu: "A teraz, podnieś lewą nogę, nie za wysoko... blablabla". Kolejny minus studiowania w Katowicach. Jeszcze chwila i minusy sprawią, że plusy nie będą mieć żadnego znaczenia. Bo pomału chyba nie mają... ;))

Na koniec, mam nadzieję, że się załaduje, filmik z akcjami Semira podczas ostatniego meczu Karpat z Dynamem Kijów. Ogólnie jestem zauroczona. Uwielbiam go bardzo mocno, bo to co robi na boisku, to tylko pokazuje, ze nie zasługuje na granie w przeciętnym, ukraińskim klubie. Jednakże, co zrobić w tym cholernym świecie? Przynajmniej kibice go doceniają. Bo widać, co na boisku robi... Szkoda, że reszta kolegów z zespołu nie potrafi się dostosować do jego poziomu. (wybaczcie za jakość, lepsza u mnie na fejsie, na tablicy ;))


Najfajniejsza z wszystkich gwiazd...



No, a Lech dzisiaj po 3 punkty, c'nie? ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cause you make feel like, I’ve been locked out of heaven

Wypadałoby się odezwać. Choć ostatnio jakoś nie widzę większej potrzeby, no ale. Możliwe, że są jacyś amatorzy 'mojego życia'. ;))) Mniejsza, naprawdę. Wypadałoby zacząć od początku. Ale chyba najpierw zacznę od tego, że właśnie okupuję mój ukochany pokój, którego mi tak bardzo brakuje. Tak, to takie miejsce na tej ziemi, gdzie bym mogła się zagnieździć do końca życia. Tyle, że najchętniej przeniosłabym go np. do Katowic. (; Albo do Poznania. W zależności, gdzie bym spędzała cały swój czas. Poznańska wyprawa była czymś w rodzaju 'sajens fikszyn', hehe. Było zimno i zamarzłam niemal na śmierć. Idealnie w zasadzie też nie było. 2:0 w dupę. Dodatkowo, jak zwykle stewardzi mieli nas w dupce. :* I chuj, że jedziesz miliony kilometrów w milionowym mrozie (taka tam hiperbolizacja), oni Cię i tak nie wpuszczą. Lololol. No cóż, this is life. Przynajmniej z Kaśką było bardzo śmiesznie i dziękuję jej za nocleg i za to, że wstawała razem ze mną, tak wcześnie. Oprócz tego sesja

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod