Przejdź do głównej zawartości

ŠTILIC zaslužuje puno bolji klub od Karpata....

Znowu ja. No cóż. Obejrzałam dzisiaj okolicę. Znalazłam nawet przystanek i autobus bezpośrednio na AWF. ;3 Jeszcze muszę wypróbować tylko tę trasę. ;)) A jak wróciłam, zajrzałam sobie na wynik Karpat. 1:0 było po pierwszej połowie dla Kijowa, Sem na ławce, żyć nie umierać. Znalazłam nawet w końcu transmisję. Jednak przeceniam odrobinę Internet od Marty. ;D Włączyłam od 50 minuty, jak przeczytałam, że Bośniak wszedł. Hm, cięło jak cholera, nie powiem, że nie. No, ale... Widziałam goooooooo! I wbrew pozorom, w zieleni mu cholernie pasuje! Mogłabym się nawet sprzeczać, że wygląda lepiej niż w niebieskich. (W białych, Lechowych i tak był bezkonkurencyjny) No, chociaż mu to we wszystkim pasuje, tak po prawdzie. Nawet w różu. ;d

Miałam tę książkę czytać, ale no... Zrobiłam sobie herbatę, ale zapomniałam, że nie ma cukru (*). Także, jest bez cukru. Cóż. Może kupię jutro. W ogóle cholernie chłodno się zrobiło... :< I wkręciłam żarówkę, więc BLONDYNKI tez potrafią wkręcać żarówki (mam teraz tyle wspólnego z blondem, co Semir z Lechem, ale to się wytnie). Ale i tak siedzę w ciemności, bo oszczędność światła. Jak wrócą dziewczyny to się ogarnie. Jest ciepła woda... Chyba aż za ciepła, ale mniejsza oto, ważne, że jest. ;))

Na koniec dzisiejszych wypocin, kilka zdjęć Semira z ostatnich trzech spotkań (najnowszych jeszcze nie ma, więc nie pokażę jak ładnie prezentuje się w pełnej zieleni, ale mam nadzieję, że fotografowie lwowscy mnie nie rozczarują;)).







ŠTILIC zaslužuje puno bolji klub od Karpata....
( bo tak na marginesie Lwów wdupcył 3:1)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod...

Na Wałbrzych!

Haha, wiem! Regularnością nie grzeszę, ale to jest chyba teraz odpowiednia pora by napisać. Jestem właśnie w drodze do Wałbrzycha. Teraz akurat jadę PolskimBusem (product placement, ups) do Wrocławia, a tam przesiadka w pociąg i... NA WAŁBRZYCH! W zasadzie wahałam się do ostatniego momentu z tą wyprawą. Oczywiście celem są mecze naszych siatkarek i siatkarzy. Już kilka dni temu wiem, że dostałam akredytację na te mecze, ale ze względu: a) moich zaległości na studiach b) tego, że nie miałam z kim jechać c) Polacy dzisiaj grają z Włochami i jest GP Kanady w F1 (!) powodowały, że nie umiałam się zdecydować. No, ale będę! Z nadzieją, że będzie to niezwykle owocny dzień. :) Bogaty w nowe doświadczenia, nowe zdjęcia i w ogóle, wszystko będzie nowe, hahaha. Na szczęście piękna pogoda na dworze nastraja. Jakby padało, to pewnie nie chciałoby mi się nawet wstawać, a musiałam o 5:30 zerwać się na nogi. No cóż. Wszystko z miłości do siatkówki i trochę z poczucia obowiązku, no i przecież ...

Irracjonalne podejście do sprawy

Niedzielny poranek, z ciepłą herbatą w ręku. Na dworze niezła "parówa", w zasadzie to prawdopodobnie zacznie zaraz padać. Też mi nowość. Na nogach od 8, bo musiałam na 9 pójść do kościoła, by potem zapanował ład i spokój, przynajmniej do popołudnia. Już o 14, smak prawdziwych emocji, z Kubicą w roli głównej. W pamięci mam jeszcze wyścig sprzed dwóch tygodni, na moim ulubionym torze w Monako. Oczywiście pewien niedosyt był, ale w końcu podium to podium! Zastanawiając się dzisiaj, jak może wyglądać start i wejście w pierwszy zakręt przez czołówkę, wyobraziłam sobie, nierealny w każdym razie, schemat: Pietrow wyprzedza Felipe Masse, Kubica pokonuje na pierwszym zakręcie Schumachera, z przodu się rozbija Button z Rosbergiem, Hamilton przebija oponę. Red Bulle w dalszej części wyścigu, ulegają awarii i w ten oto sposób Robert Kubica wygrywa swój pierwszy wyścig w tym sezonie! Wiem, wiem. Marzenia ściętej głowy i ten mój "polski optymizm". Będę zadowolona z miejsca 5-...