Przejdź do głównej zawartości

Pierwsza bramka, Jens na pudle, Ślusi, dlaczego?!

Hejcia! Nie lubię do końca tego dnia. Ale jest kilka miłych momentów, których nie mogłam oczywiście zobaczyć, bo byłam w Katowicach, by zawieźć moje rzeczy. Jak pomyślę sobie o środowym sprzątaniu, to mi niedobrze. Naprawdę. Mieszkanie spodobało się rodzicom. O dziwo! Więc chociaż w tej kwestii było wszystko ok. Jestem wkurwiona na właściciela, bo oczywiście niczego nie wyniósł... Bo po cholerę, nie? Grzęźnijmy w syfie. ;33 Mam nadzieję, że do czwartku będzie porządek.

W świecie sportu działo się dzisiaj duuuuuuużo. Najpierw ta najradośniejsza wieść - Semir strzelił swoją pierwszą bramkę dla Karpat, w Pucharze Ukrainy. ;)))) Lwów wygrał 2:0. Ciekawe czy doczekam się jakiś zdjęć z tego meczu no i wideo bramki. A co do zdjęć Semira, moja nowa ukraińska znajoma, prawdopodobnie wyśle mi jakieś zdjęcia Semira, które zrobiła podczas meczu, bo jest fotografem... OFICJALNEJ STRONY KARPAT. ;d Naprawdę, milusio.

F1. Vettel wygrał ;( Ale Jens był drugi, co mnie niezmiernie cieszy. Szkoda, że Kimi dopiero szósty. Hamilton nie dojechał do mety. What a shame. Ogólnie, widziałam tylko pierwszych 5 okrążeń, a potem jechałam do Katowic, więc za wiele nie powiem o tym wyścigu. Mam nadzieję, że kolejny już zobaczę. Bo zobaczę, nie? 

Lech. Remis znowu na Bułgarskiej. Tym razem ze Śledziami. Ale jak patrzę jaką okazję zmarnował Ślusi, to mam ochotę go powiesić. Jednak, oddać mu trzeba, że z tej całej szyderki wokół niego, Bartosz się zmobilizował. No i powrót legendy - Piotrka Reissa. To było do przewidzenia, że skoro był w osiemnastce, to da mu szansę. Tak gorzej od Voja nie można grać, więc lepszy Piotr niż Vojo. Nie wiem co tam u Aleksa, ale chyba nie najlepszy mecz w jego wykonaniu, skoro został zmieniony jako pierwszy. 

Jeszcze, na koniec odrobinę o siatkówce. Żeby nie było, że o niej zapomniałam w jakimś stopniu (odpoczywam, by nabrać w pełni sił, przed zbliżającym się sezonem). Jastrzębski rozgrywa w Rzeszowie sparingowy turniej. Wczoraj porażka z Resovią, dziś wygrana z Fenerbace. Mam nadzieję, że kontuzja Simona Tischera nie jest jakaś poważna. A co do kontuzji... Cholera! Metodi. ;< Jak uwielbiam gościa, tak nie rozumiem życia... No i ten cholerny brak sprawiedliwości. Fajny facet, miły, przystojny... A jego "czepiają się" najgorsze możliwe kontuzje. Trener Panas mówi, że czeka go pół roku rehabilitacji i że w tym sezonie już raczej nie zagra. Boże, jestem tak cholernie nieszczęśliwa z tego powodu... Cóż, pozostało wierzyć, że operacja pójdzie dobrze, potem rehabilitacja... I że wróci w końcu, no i ten pech się od niego odczepi.
Co do siatkarskich spraw, to jeszcze nadmienię coś o rozgrywkach Pucharu Rosji. Nowosybirsk wygrał trzy z czterech rozegranych spotkań. Pokonali ich tylko siatkarze z Surgutu (ugh). Co do postawy Denisa... Jeżeli patrzeć na statystyki, to dwa pierwsze spotkania zagrał przeciętnie, w tym, w meczu z Groznym, został zmieniony na Ilyę Zhilina. Wczoraj nieźle szło w ataku, bo zdobył 15 oczek, ale z przyjęciem było nie najlepiej. To chyba w dużo lepszej dyspozycji jest, na ten moment, Divis. Dzisiaj obaj przyjmujący nie zagrali. Widocznie mecz nie należał do najtrudniejszych, bo Loko pewnie wygrało 3:0. ;)))

Hm, to tyle z doniesień sportowych. Jestem wykończona, a jeszcze materiał z piątku czeka... ;3

Buziaczki :*

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2017 rok - jest w ogóle co podsumowywać?

Hello, it's me! Trochę odświeżyłam stronę, odrobinę również przemyślałam sprawę i możliwe, że zmieni się jeszcze parę rzeczy tutaj, ale zasadniczo nie po to teraz piszę. Wszystko potrzebuje czasu. Zastanawiałam się jakiś czas, jak podsumować ten 2017 rok. Nie wiedziałam do końca gdzie, kiedy i w jakim celu. Wypadło na "moje miejsce w sieci". A jako iż jest zaniedbane, to czas je reaktywować! W końcu nowy rok, nowa ja! Jeszcze jedną poważną przeszkodą do tego by cokolwiek opisać był... nie do końca optymistyczny wydźwięk tego roku. Jednak patrząc szerzej - poza paroma rozczarowaniami natury emocjonalno-uczuciowej, nie wypełnieniem żadnego postanowienia noworocznego i stworzeniem znowu murów obronnych - to nie był taki beznadziejny rok. Po prostu był trochę gorszy od paru poprzednich. Kiedy spisywałam multum postanowień noworocznych, które nawet nie były szczególnie trudne do zrealizowania, nie myślałam, że może pójść aż tak wszystko nie tak. Tym samym, w nadchod...

Vienna!

Ta, jestem żałosna z moją regularnością. Zdecydowanie brakuje mi czasu na właśnie takie coś. Na pisanie o czymś co fajnego w życiu robię. A wydaje mi się, że robię wiele fajnych rzeczy, a dziś o jednej z nich, czyli o mojej wyprawie do Wiednia! Wybrałam się tam ze swoją współlokatorką, na jeden dzień. Wyjechałyśmy w nocy, byłyśmy na miejscu przed szóstą rano, a autobus powrotny miałyśmy o godzinie 22:30. Polski Bus to najcudowniejsze "dzieło", które zostało stworzone! Za całość przejazdu zapłaciłam tylko 24zł w obie strony!!! Można by powiedzieć, że prawie za darmo. Tyle, że bilety na listopad kupowałyśmy w sierpniu. No, ale wyszło jak wyszło i w sumie zdecydowanie się cieszę, że tak właśnie wypadło... Na początku mało do nas docierało, że jedziemy do stolicy Austrii. Dopiero w dniu wyjazdu, zaczęłyśmy czuć, że coś się dzieje! I tak praktycznie, poza jednym wydrukowanym tekstem, w którym to para opisywała swój jednodniowy pobyt w Wiedniu, nie miałyśmy nic. Ostatnio gło...

Zapanowanie nad emocjami czyli - przygody z sportowym dziennikarstwem

Był wtedy może kwiecień, może maj. Ciężko stwierdzić, z trudnością przypominam sobie co jadłam niedawno na śniadanie, a co dopiero fakt, kiedy to się zaczęło. Chociaż inaczej! Jeszcze kilka miesięcy temu, stojąc na hali "Jastor" w Jastrzębiu - jako kibic - nie wyobrażałam sobie faktu, że kilka miesięcy później, będę siedziała na miejscach dla prasy. Masz Ci los. Udało się! Moje, jakże ambitne plany związane z tego typu dziennikarstwem, rozpoczęły się pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. Ciężko było określić co mnie w tym kierunku pociągnęło. Przecież jestem typowym ścisłowcem, który kocha się namiętnie w matematyce (no może z tą miłością delikatnie przesadziłam;))! Co nie zmienia faktu, że lubię matmę i idzie mi z nią lepiej aniżeli, niekiedy z polskim czy historią. No, ale przeszło od roku uczęszczam do klasy dziennikarskiej, którą mniej więcej tak sobie wyobrażałam. Choć poglądy nieco mi się zmieniły, to jednak popełniłabym to samo "głupstwo" co w maju 2009 ...